piątek, 12 lutego 2016

Jeden

Wiem, że nasza miłość całkowicie zardzewiała
Ale przez to okno przyszedł lepszy dzień
Więc nie spuszczaj rolety


-Cześć!- wchodzi do mojej sali z wielkim uśmiechem na ustach i mnie przytula. Po chwili odsuwa się i bada wzrokiem każdy centymetr mojej twarzy, co trochę mnie krępuje.-Przepraszam- cofa się.-Może wyjdę.
-Nie, zostań- uśmiecham się blado.-Możesz mi powiedzieć jak się nazywasz? Leżę tutaj od dwóch dni...
-Od sześciu lat- przerywa mi i wbija wzrok gdzieś za oknem.-Wybacz, mów dalej.
-Tak, dwa dni, sześć lat, to żadna różnica- wzdycham i próbuję się uśmiechnąć.-Nikt mi nic nie mówi na twój temat. W ogóle na żaden temat się nic nie mogę dowiedzieć. Twierdzą, że takie rzeczy nie są ważne, mam wypoczywać, tylko jak mam to robić, skoro przez całe dnie myślę o tym, co się mogło wydarzyć i kim ty jesteś- mówię, żywo gestykulując dłońmi.
-Tęskniłem- uśmiecha się.-Pod względem rozgadania się nie zmieniłaś- patrzy na mnie z uczuciem, a mi jest głupio, że nie mogę odwzajemnić tego spojrzenia.-Gregor. Gregor Schlierenzauer- wyciąga do mnie dłoń, którą ściskam.
Chciałam się przedstawić, tak nawet tylko z uprzejmości, ale moją uwagę przykuwa bransoletka na jego nadgarstku. Czerwony sznurek z kawałkiem blaszki z wygrawerowanym napisem "Amelie". Niech zgadnę, też miałam taką? Tylko z jego imieniem? I zapewne gdzieś tutaj leży? Chyba zauważył, że ten element biżuterii przykuł moją uwagę i podaje mi, tak jak myślałam moją bransoletkę. Też czerwony sznurek i kawałek blaszki i wygrawerowane jego imię. Obracam rzecz między palcami i zauważam w wewnętrznej części datę "26.12.2008". Mrużę oczy i przecieram kciukiem napis. Odkładam ją na parapet, nie wiedząc co powiedzieć.
-Wiesz może kiedy mnie stąd wypiszą?
-Twoi rodzice wspomnieli, że prawdopodobnie zostaniesz tutaj jeszcze trzy dni, ale to może się przedłużyć.
-Mówili coś o tym czy są szanse na to, że wróci mi pamięć?- patrzę z nadzieją na niego.-Przepraszam, że tak cię wypytuję, ale jak już mówiłam, nikt nie chce mi odpowiedzieć na pytania.
-Jasne, rozumiem- przeczesuje włosy dłonią.-Powiedzieli, że są, ale z każdym dniem maleją- wbija wzrok w podłogę.
Mam ochotę powiedzieć mu żeby wyszedł, bo nie mogę patrzeć na niego, wiedząc ile dla niego znaczę, podczas gdy on jest dla mnie kompletnie obcy. O nic nie proszę tak bardzo, jak o to abym przypomniała sobie to, co było między nami. Nic innego, chcę tylko wrócić do tego uczucia, jakim prawdopodobnie go darzyłam, a nie poznawać go na nowo. To wszystko już mnie przerasta, a co dopiero będzie później. Korzystam z okazji i dokładnie badam wzrokiem każdy centymetr jego twarzy i zauważam to, jak bardzo jest zmęczony. Zdecydowanie nie pasują mu since pod opuchniętymi oczami.
-Gregor...- mówię cicho.- Idź do domu, odpocznij- patrzy na mnie zdziwiony.- Idź- uśmiecham się.-Nie musisz ze mną cały czas siedzieć. Dam radę, czuję się dobrze.
-Przez ostatnie dwa tygodnie tak nie było- mruknął pod nosem i teraz to ja patrzę na niego pytająco.-Dwa tygodnie przed tym jak się obudziłaś twój stan się pogorszył. Starałem się nie odstępować twojego łóżka na krok, nie chciałem cię stracić. Całe dnie spędzałem tutaj, to może przez to. Wiesz, te szpitalne fotele dla gości- wskazuje dłonią na meble stojące za nim.- Nie są zbyt wygodne- uśmiecha się.
-Przecież jesteś sportowcem, musisz być wypoczęty, więc nie wiem co ty tutaj jeszcze robisz.
-Nie lecę na najbliższy konkurs, więc mogę zostać- na te słowa kręcę głową.
-Naprawdę nie ma potrzeby abyś tu siedział-mówię, próbując poprawić poduszkę ze mną, w czym on mi pomaga.-To i tak nie zmieni tego, co czuję do ciebie- mówię ciszej.
Między nami zapada cisza, a ja uświadamiam sobie, że słowa, które powiedziałam przed chwilą były zbędne i mogły sprawić mu przykrość.
-Dobra, z tobą lepiej nie zadzierać- próbuje rozładować napiętą atmosferę między nami.-Zresztą chyba twoi rodzice powinni za kilka minut przyjść, więc będę o ciebie spokojny- podchodzi do mnie.-Mogę cię przytulić na pożegnanie?- pyta niepewnie.
-Wolałabym nie. Nie odbierz tego źle, ja po prostu...-wzdycham.
-Dobrze, rozumiem. Nie musisz tłumaczyć. Będę czekać-mówi bardziej do siebie, aniżeli do mnie, uśmiecha się i wychodzi z sali.
Przez dłuższy czas wpatruję się w szybę umieszczoną w środku drzwi. Wciąż nie wiem skąd rodzice wzięli pieniądze na moje leczenie. Wygrali na loterii? Nie, nigdy nie mieli szczęścia do takich rzeczy. To jest nie do pomyślenia- własna sala, zapewne prywatna klinika, opieka i sprzęt na najwyższym poziomie. Przewracam się na drugi bok i dopiero teraz zauważam niesamowity widok z okna. To Innsbruck. Kiedy się przeprowadziliśmy tutaj? Nie wydaje mi się, że rodzice wynajmowaliby na tyle czasu hotel. Wątpię również w to, żeby Felix był z nimi tutaj cały czas i opuszczał szkołę. Moje życie wywróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Zdążyłam je poznać w bardzo małej części, a nie przypomina prawie tego, jak żyłam wcześniej. Ja chcę tylko, żeby było jak dawniej, chociaż nie wiem na co się piszę, myśląc to, ale wszystko jest lepsze, niż ta sytuacja.
-Dzień dobry- do sali wchodzi wysoka szatynka, ubrana na biało z torbą na ramieniu.-Nazywam się Pia Ebeling- uśmiecha się do mnie i podaje mi rękę.
-Amelie Bieler- ściskam jej dłoń.-Przepraszam, ale nie kojarzę pani.
-To zupełnie normalne, że mnie nie znasz- po sali rozlega się jej śmiech.-Zadam ci kilka pytań o to jak się czujesz, co pamiętasz- siada na krześle obok mojego łóżka i szuka czegoś w torbie.
Dobrze by było, gdybym znała na to odpowiedź.
-Zacznijmy od tego jak się czujesz- patrzy na mnie, trzymając na kolanach kartki i długopis.
-Chyba dobrze- uśmiecham się niemrawo.-Z minuty na minutę jest coraz lepiej. Mogę chodzić, chociaż jest trochę ciężko, to chyba normalne. Jak na osobę, która spędziła sześć lat w śpiączce czuję się całkiem dobrze, tak myślę- na chwilę milknę.- Chociaż nie wiem jak powinnam się czuć- dodaję.
-Poczucie humoru ci dopisuje, czyli jest dobrze- notuje coś na kartce.-A jakie jest twoje ostatnie wspomnienie?
-Byłam na urodzinach przyjaciółki w klubie w Tauplitz. Było tam dużo ludzi i nagle ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłam się i tutaj wszystko się urywa. Nie pamiętam twarzy tego człowieka, imienia, czy chociażby głosu.
-A nie rozmawiałaś z nikim obcym wcześniej tamtej nocy?
-Nie, byłam tylko ja, Clara, Lena i Elias.
-Kim są te osoby?- czuję się jak na jakimś śledztwie.
-Clara to moja przyjaciółka, Lena to jej siostra, a Elias to chłopak Clary- ciekawe czy ciągle się spotykają.
Chwila. Jeżeli ja jestem w Innsbrucku, to gdzie jest Clara? To nie jest możliwe, że ona jest w Tauplitz. Przecież za nic w świecie nie wyprowadziłabym się z rodzinnej miejscowości do miasta położonego o blisko trzysta kilometrów dalej! Czy ona też mieszka tutaj? Czy ktoś ją poinformował o tym, że się obudziłam. O tym, że w ogóle jestem w szpitalu?
-Pamiętasz może ile miałaś wtedy lat?
-Siedemnaście?- mówię niepewnie.-Ile lat zapomniałam?
-Około trzy. Nie jest tak źle- czy ta kobieta może przestać się tak ciągle uśmiechać?
Zapomniałam prawdopodobnie najważniejsze trzy lata swojego życia i co słyszę? "Nie jest tak źle". Świetnie. Ciekawe czy gdyby była w takiej sytuacji, w której jestem teraz to czy dalej by się tak uśmiechała...
-Na teraz ode mnie byłoby tyle. Pewnie zanim stąd wyjdziesz się jeszcze zobaczymy- bierze torbę i wychodzi.
Czy tak ciężko zamknąć za sobą drzwi? To tylko sekunda, a dzięki temu ludzie są szczęśliwi. Jak widać dla tej kobiety jest to trudne. Mam ochotę wstać i je zamknąć, ale wolę nie ryzykować i przez kilka minut się męczyć, licząc na to, że rodzice przyjdą szybko.
-Ona musi z nim być!- słyszę głos mojej matki.
-Niby dlaczego?- tym razem ojciec.
Może te otwarte drzwi nie są takie złe, inaczej nie usłyszałabym tej rozmowy.
-Gdyby nie on, nie mielibyśmy pieniędzy na jej leczenie! Nie widzisz, że on zrobi dla niej wszystko? Musi przypomnieć sobie, że go kocha!
Nie, to nie może być moja matka. Nie wierzę w to, że jest zdolna żeby myśleć o Gregorze w ten sposób. Nie taką ją zapamiętałam. Nie zamierzam siedzieć tak bezczynnie i udawać, że nie słyszałam jej słów. Z trudem wstaję z łóżka, opierając się szafkę. Dziękuję za to, że do drzwi są blisko łóżka. Wychodzę na korytarz i staję za rodzicielką próbującą przetłumaczyć ojcu dlaczego nie mogę zostawić Gregora. Na twarzy mężczyzny pojawia się zaskoczenie, ale jednocześnie delikatny uśmiech. Kobieta odwraca się i na mój widok przerywa swój monolog.
-Nie słyszałaś tego, powiedz, że nie- patrzy na mnie i mówi ze łzami w oczach.
Z moich słów pada ciche "wyjdź" i wracam do sali wraz z ojcem, który ma odmienne zdanie, niż matka.
-Po twoim wypadku stała się zupełnie inną osobą- siada na krześle.-Wcześniej naprawdę lubiła Gregora, później zobaczyła w nim maszynę z pieniędzmi i tyle. Powiedział, że zrobi wszystko, że może oddać na twoje leczenie wszystkie pieniądze, a ona to wykorzystała. Powinna pomyśleć o zawodzie aktorki, bo przez tyle lat Gregor nie zorientował się o co jej chodzi.
Nie wierzę. Po prostu nie wierzę. Nie mam ochoty znać tej kobiety.
-Powiedz jej, że nie chcę jej tutaj widzieć- wpatruję się w widok za oknem.-Co z Clarą?-mówię po chwili.
-Clara studiuje tutaj, w Innsbrucku. Często cię odwiedzała. Teraz jest w Tauplitz, mówiła, że pojutrze wraca, ale nie martw się, wie o tym, że wróciłaś do nas- uśmiecha się.-Właśnie, do naszego dawnego domu nie ma co wracać. Sprzedaliśmy go, żeby móc przeprowadzić się tutaj i być przy tobie cały czas, a nie przyjeżdżać raz na tydzień. Teraz mieszkamy w bloku na obrzeżach Innsbrucka.
-I zapewne mama chciała wyciągać pieniądze od Gregora aby opłacić mieszkanie?- nie musi odpowiadać, grymas przypominający uśmiech, który pojawia się na jego twarzy, daje mi odpowiedź.
-Na szczęście odpędziłem od niej ten pomysł. Naprawdę byłby to szczyt wszystkiego, gdyby ten chłopak płacił nam za mieszkanie!
Znowu podziwiam widok rozciągający się za oknem. Delikatnie ośnieżone szczyty Alp i padające na nie promienie słoneczne to chyba najpiękniejszy widok na świecie. Jednak nawet on nie potrafi sprawić, że będę się cieszyć z tego, że się obudziłam. Boję się, co jeszcze przeżyję. To tylko kilka dni, jedna, mała szpitalna sala, a dzieje się tutaj tyle, że brakuje mi słów, by to opisać.
-Miałam jakieś osobne mieszkanie? Przecież wtedy byłam już chyba na studiach.
-Tak, właśnie razem z Clarą je wynajmowałaś. Dlaczego pytasz?
-Nie mam ochoty mieszkać pod jednym dachem z kobietą, którą nazywałam kiedyś mamą. Nie po tym, co się z nią stało. Może i nie rozmawiałam z nią dużo po obudzeniu i opieram się tylko na twoich słowach i fragmencie waszej kłótni, ale nie chcę. Nie mogłabym na nią patrzeć i słuchać jej opinii. Może się zmieni, nie wiem, ale póki co chcę wrócić do mieszkania z Clarą, wiem, że chociaż ona będzie ze mną całkowicie szczera.
-Jesteś pewna swojej decyzji?
-Tak, całkowicie tak. Chyba to mi najbardziej pomoże w odzyskaniu pamięci.
Nie wiem na co się piszę, ale w obecnej sytuacji każda moja decyzja jest kompletnym szaleństwem. Ta opcja jest chyba najbardziej normalna i rozsądna. Przecież będę mieszkać z przyjaciółką, osobą, która była ze mną zawsze szczera. I ze wzajemnością. Nie wrócę do domu, którego nawet domem nazwać nie mogę, bo to nie jest już to samo mieszkanie w Tauplitz, nie to samo podwórko, nie mój pokój. W tym domu nie będzie już mnie. Do tego temat mojej matki też nie zachęca do wprowadzenia się tam.

Powiem Wam, że całkiem mi się podoba ten rozdział i dobrze mi się pisze w takiej narracji. Dość szybko go napisałam, ale nie miałam czasu by go poprawić, bo ten pierwszy tydzień po feriach miałam niesamowicie przepełniony sprawdzianami, jak dobrze, że już się skończył. :D
Do następnego! :*