czwartek, 31 marca 2016

Dwa

Nie dekoruj wspomnień
Nie koloruj nas
Może właśnie pamięć wprawia w ruch
I zatrzymuje czas
Zatrzymuje czas


Ostatni raz patrzę na to pomieszczenie. Sześć lat. Sześć lat przebywania tutaj cały czas. Nie potrafię wyobrazić sobie świata, w którym teraz przyjdzie mi żyć. Mam nadzieję, że zmienił się na lepsze, a na listach przebojów nie króluje Tokio Hotel.
Gregor przytrzymuje mi drzwi, a ja wychodzę i widzę Clarę stojącą przy aucie, czekającą na mnie. Patrzę ostatni (a przynajmniej mam taką nadzieję) raz na budynek i czuję, że łza spływa mi po policzku. Szybko wycieram ją rękawem kurtki i uśmiecham się w stronę Gregora, który nie pozostawia mojego wcześniejszego ruchu bez reakcji.
-Wszystko dobrze?
-Tak- uśmiecham się.-Znaczy nie, nic nie jest dobrze- dodaję po chwili i ruszam w stronę przyjaciółki, którą przytulam.
I w tym momencie coś we mnie pęka. Nie umiem pohamować łez. Czuję, że nowa rzeczywistość mnie przerosła, a zdążyłam tylko przekroczyć drzwi kliniki. Po kilku minutach odsuwam się od przyjaciółki i szepcę cicho "przepraszam", patrząc na nią i Greogra. Zachowuję się jak małe dziecko, zamiast stawić czoła rzeczywistości.
-Jedziemy?- pytam, by w końcu móc wyjechać z tego miejsca.
-Ja może wrócę do siebie- mówi chłopak i chce pójść w swoją stronę.
-Nie! Chcę żebyś z nami jechał. Chcę żeby było jak dawniej.
-Nigdy nie będzie jak dawniej- mówi pod nosem, starając się żebym nie usłyszała, jednak na marne.
Przejeżdżamy przez Innsbruck, który o dziwo nie jest zakorkowany. Patrzę na to wszystko z zachwytem, ale jednocześnie przerażeniem. Jestem przerażona tym, co mnie czeka. Kładę dłoń na siedzeniu samochodu i zaciskam ją, dopiero po chwili orientując się, że położyłam ją na ręce Gregora. Patrzę na niego, a on posyła w moją stronę uśmiech, który wiem, że nie jest szczery.
Na kogo nie spojrzę- uśmiecha się. Z kimkolwiek nie rozmawiam- oczekuje uśmiechu od ucha do ucha na mojej twarzy. To jest naprawdę męczące.
Pomimo tego nie zabieram dłoni- w końcu chciałam, żeby było tak jak dawniej.
Clara skręca w prawo i hamuje. Moim oczom ukazuje się duży, żółty blok. Idę za przyjaciółką do windy i jedziemy na ósme piętro. Droga do mieszkania niesamowicie mi się dłuży, cisza panująca między nami mnie przytłacza. W końcu gdy nadchodzi zbawienna chwila i możemy wyjść na klatkę, mam ochotę skakać, że nareszcie stamtąd wyszłam. Idziemy do drzwi znajdujących się naprzeciwko. Clara przekręca klucz i pokazuje mi, abym weszła. Niepewnie wykonuję pierwszy krok. Wita mnie przedpokój urządzony w stylu shabby chic, który gładko przechodzi w kuchnię, urządzoną w podobnej klimatyce. Nie dziwi mnie taki wystrój, Clara zawsze mówiła, że chce mieć mieszkanie w takim stylu. Mi to nie przeszkadza, bo ważne dla mnie jest to, aby było jasno. Zastanaiwam się ile przemeblowań przeszło to miejsce, których dokonała moja przyjaciółka, która studiuje architekturę wnętrz. Przechodzę przez każde pomieszczenie i oglądam je dokładnie, próbując sobie wyobrazić jak tutaj żyłam. Kolejno- przedpokój, kuchnia, salon, łazienka i nagle staję przed drzwiami- jedne zdobi napis "Clara", drugie "Amelie". Kładę dłoń na klamce, a w mojej głowie mam tysiące myśli. Mimo wszystko wchodzę do pomieszczenia. I tak jak przypuszczałam- całe mieszkanie jest urządzone w jednym stylu. Mimo to moja sypialnia ma swój klimat i podoba mi się. Staję przed ścianą zaklejoną całą zdjęciami. Przez wspomnienia z dzieciństwa, najlepsze chwile z Clarą, wypady ze znajomymi, na zdjęciach z Gregorem kończąc. Muszę przyznać, że przez te dziewięć lat wyprzystojniał. Przyglądam się każdemu zdjęciu z nim po kolei i stwierdzam, że musiałam go naprawdę kochać, a jedyne co mam do dyspozycji to tylko kawałek papieru. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek w czasie swojego życia była przy kimś tak uśmiechnięta i patrzyła na inną osobę z taką czułością, z jaką patrzę na niego na fotografii.
-Nie wiem co ty we mnie widziałaś- obok mnie stoi śmiejący się Gregor.
-Nie strasz mnie- od dłuższego czasu na mojej twarzy pojawia się szczery uśmiech.-Może to za charakter?
-Ciężko mi powiedzieć, wtedy liczyły się dla mnie tylko zwycięstwa, nic więcej.
-A teraz jaki jesteś?- patrzę na niego z zaciekawieniem.
-Nie wiem- wzrusza ramionami.-Na pewno już nie jestem tym samym Gregorem, którego znałaś.
-Myślisz, że będę w stanie go pokochać?- wbijam wzrok w podłogę.
Po dłuższej chwili zerkam na niego. Patrzy na nasze zdjęcie, na którym trzyma Kryształową Kulę w jednej ręce, a drugą mnie przytula.
-Gregor, przepraszam- mówię cicho, jednak on nic nie mówi. Przez chwilę na mnie patrzy i wychodzi z pokoju.-Nie chciałam żeby to tak zabrzmiało-szepcę.
Cholera, czemu wszystko teraz musi być takie skomplikowane? Nie wiem co mam mówić, bo jakiekolwiek słowo, które wypowiem, jest złe. Póki co jedyne co mi się udaje, to ranienie wszystkich dookoła. Świetnie.
Do pokoju wchodzi Clara i siada na parapecie. Patrzy na mnie i się uśmiecha.
-Cieszę się, że znowu jesteś wśród nas.
-Też chciałabym się z tego cieszyć- na jej twarzy pojawia się grymas zdziwienia.-Nie wiem co mam mówić, to co powiem zawsze musi kogś zranić. Gregor pewnie teraz się do mnie nie odezwie, mam dość- chowam twarz w dłoniach.-Każdy wymaga ode mnie tego, żebym była jak tamta Amelie, ale jaka ona była?
-Najcudowniejsza na świecie. Wytrzymywała moje humorki. Wspierała mnie jak mało kto. Mentalnie zawsze była ze mną, gdy nie mogła przyjechać na zawody. A zdarzało się to często, bo stawiała naukę na pierwszym miejscu i często z tego powodu się kłóciliśmy, a ona nigdy mnie nie zostawiła. Miała i ma najpiękniejszy uśmiech jaki może pojawić się na twarzy człowieka. Była moim całym światem- Gregor stoi oparty o ścianę przy drzwiach.-I dalej jest- uśmiecha się.
-Myślałam, że pojechałeś do siebie- to jedyne, co jestem w stanie powiedzieć na tyle tak wspaniałych słów, które padły z jego ust.
-Zabrzmi to głupio i dziwnie, ale nie jestem w stanie pojechać sobie i cię zostawić. Wiem, że jestem ci obcy, ale mi wystarczy nawet możliwość przebywania w twoim towarzystwie, by być szczęśliwym.
Przez chwilę wpatruję się w niego, ale po chwili speszona spuszczam wzrok. Nie zauważam nawet kiedy Clara wychodzi z pokoju, a ja zostaję sama ze Schlierenzauerem. Poklepuję miejsce na łóżku obok siebie i posyłam w jego stronę uśmiech.
-Nawet nie wiem co mam ci powiedzieć, przepraszam- mówię cicho i bawię się sznurkiem od bluzy. Dopiero po chwili zauważam, że musi ona należeć do niego, bo jest na niej pełno naklejek od sponsorów i jest na mnie o kilka rozmiarów za duża. Czy jest ze mną tak źle, że rano nie zwróciłam nawet uwagi na to, co ubieram na siebie?
-Rozumiem, nie wymagam od ciebie, że nagle rzucisz mi się w ramiona, odzyskasz pamięć i będzie jak kiedyś. Ja będę czekać.
-Powiedziałam, że chcę, żeby było jak dawniej-łapię go za rękę.-Myślę, że to jest dobry początek.
Przez chwilę patrzy na mnie zdezorientowany. Próbuję nie zaśmiać się na widok jego wyrazu twarzy.
-Nie chcę udawać, że nic między nami nie było. Nie chcę byś był dla mnie obcy. Chcę byś przy mnie był i pomógł mi wrócić do normalnego życia. Po prostu bądź- patrzę na niego.-Niech wrócą wszystkie dobre momenty z naszego-waham się przez chwilę czy użyłam dobrego słowa.-życia. Te złe też- zamykam oczy i uśmiecham się.


Przepraszam, że to tak długo trwało. Ostatnimi czasy nie mam kompletnie czasu usiąść i coś pisać, można powiedzieć, że życie towarzyskie mi nie pozwala na to (aż dziwne) XD  Jestem średnio zadowolona z tego wyżej, końcówka jest niesamowicie wymuszona, bo pierwszą część napisałam dość szybko, a końcówka ciągle mi nie pasowała i miała chyba z milion wersji.
Do następnego :* (mam nadzieję, że będzie szybciej :D)

piątek, 12 lutego 2016

Jeden

Wiem, że nasza miłość całkowicie zardzewiała
Ale przez to okno przyszedł lepszy dzień
Więc nie spuszczaj rolety


-Cześć!- wchodzi do mojej sali z wielkim uśmiechem na ustach i mnie przytula. Po chwili odsuwa się i bada wzrokiem każdy centymetr mojej twarzy, co trochę mnie krępuje.-Przepraszam- cofa się.-Może wyjdę.
-Nie, zostań- uśmiecham się blado.-Możesz mi powiedzieć jak się nazywasz? Leżę tutaj od dwóch dni...
-Od sześciu lat- przerywa mi i wbija wzrok gdzieś za oknem.-Wybacz, mów dalej.
-Tak, dwa dni, sześć lat, to żadna różnica- wzdycham i próbuję się uśmiechnąć.-Nikt mi nic nie mówi na twój temat. W ogóle na żaden temat się nic nie mogę dowiedzieć. Twierdzą, że takie rzeczy nie są ważne, mam wypoczywać, tylko jak mam to robić, skoro przez całe dnie myślę o tym, co się mogło wydarzyć i kim ty jesteś- mówię, żywo gestykulując dłońmi.
-Tęskniłem- uśmiecha się.-Pod względem rozgadania się nie zmieniłaś- patrzy na mnie z uczuciem, a mi jest głupio, że nie mogę odwzajemnić tego spojrzenia.-Gregor. Gregor Schlierenzauer- wyciąga do mnie dłoń, którą ściskam.
Chciałam się przedstawić, tak nawet tylko z uprzejmości, ale moją uwagę przykuwa bransoletka na jego nadgarstku. Czerwony sznurek z kawałkiem blaszki z wygrawerowanym napisem "Amelie". Niech zgadnę, też miałam taką? Tylko z jego imieniem? I zapewne gdzieś tutaj leży? Chyba zauważył, że ten element biżuterii przykuł moją uwagę i podaje mi, tak jak myślałam moją bransoletkę. Też czerwony sznurek i kawałek blaszki i wygrawerowane jego imię. Obracam rzecz między palcami i zauważam w wewnętrznej części datę "26.12.2008". Mrużę oczy i przecieram kciukiem napis. Odkładam ją na parapet, nie wiedząc co powiedzieć.
-Wiesz może kiedy mnie stąd wypiszą?
-Twoi rodzice wspomnieli, że prawdopodobnie zostaniesz tutaj jeszcze trzy dni, ale to może się przedłużyć.
-Mówili coś o tym czy są szanse na to, że wróci mi pamięć?- patrzę z nadzieją na niego.-Przepraszam, że tak cię wypytuję, ale jak już mówiłam, nikt nie chce mi odpowiedzieć na pytania.
-Jasne, rozumiem- przeczesuje włosy dłonią.-Powiedzieli, że są, ale z każdym dniem maleją- wbija wzrok w podłogę.
Mam ochotę powiedzieć mu żeby wyszedł, bo nie mogę patrzeć na niego, wiedząc ile dla niego znaczę, podczas gdy on jest dla mnie kompletnie obcy. O nic nie proszę tak bardzo, jak o to abym przypomniała sobie to, co było między nami. Nic innego, chcę tylko wrócić do tego uczucia, jakim prawdopodobnie go darzyłam, a nie poznawać go na nowo. To wszystko już mnie przerasta, a co dopiero będzie później. Korzystam z okazji i dokładnie badam wzrokiem każdy centymetr jego twarzy i zauważam to, jak bardzo jest zmęczony. Zdecydowanie nie pasują mu since pod opuchniętymi oczami.
-Gregor...- mówię cicho.- Idź do domu, odpocznij- patrzy na mnie zdziwiony.- Idź- uśmiecham się.-Nie musisz ze mną cały czas siedzieć. Dam radę, czuję się dobrze.
-Przez ostatnie dwa tygodnie tak nie było- mruknął pod nosem i teraz to ja patrzę na niego pytająco.-Dwa tygodnie przed tym jak się obudziłaś twój stan się pogorszył. Starałem się nie odstępować twojego łóżka na krok, nie chciałem cię stracić. Całe dnie spędzałem tutaj, to może przez to. Wiesz, te szpitalne fotele dla gości- wskazuje dłonią na meble stojące za nim.- Nie są zbyt wygodne- uśmiecha się.
-Przecież jesteś sportowcem, musisz być wypoczęty, więc nie wiem co ty tutaj jeszcze robisz.
-Nie lecę na najbliższy konkurs, więc mogę zostać- na te słowa kręcę głową.
-Naprawdę nie ma potrzeby abyś tu siedział-mówię, próbując poprawić poduszkę ze mną, w czym on mi pomaga.-To i tak nie zmieni tego, co czuję do ciebie- mówię ciszej.
Między nami zapada cisza, a ja uświadamiam sobie, że słowa, które powiedziałam przed chwilą były zbędne i mogły sprawić mu przykrość.
-Dobra, z tobą lepiej nie zadzierać- próbuje rozładować napiętą atmosferę między nami.-Zresztą chyba twoi rodzice powinni za kilka minut przyjść, więc będę o ciebie spokojny- podchodzi do mnie.-Mogę cię przytulić na pożegnanie?- pyta niepewnie.
-Wolałabym nie. Nie odbierz tego źle, ja po prostu...-wzdycham.
-Dobrze, rozumiem. Nie musisz tłumaczyć. Będę czekać-mówi bardziej do siebie, aniżeli do mnie, uśmiecha się i wychodzi z sali.
Przez dłuższy czas wpatruję się w szybę umieszczoną w środku drzwi. Wciąż nie wiem skąd rodzice wzięli pieniądze na moje leczenie. Wygrali na loterii? Nie, nigdy nie mieli szczęścia do takich rzeczy. To jest nie do pomyślenia- własna sala, zapewne prywatna klinika, opieka i sprzęt na najwyższym poziomie. Przewracam się na drugi bok i dopiero teraz zauważam niesamowity widok z okna. To Innsbruck. Kiedy się przeprowadziliśmy tutaj? Nie wydaje mi się, że rodzice wynajmowaliby na tyle czasu hotel. Wątpię również w to, żeby Felix był z nimi tutaj cały czas i opuszczał szkołę. Moje życie wywróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Zdążyłam je poznać w bardzo małej części, a nie przypomina prawie tego, jak żyłam wcześniej. Ja chcę tylko, żeby było jak dawniej, chociaż nie wiem na co się piszę, myśląc to, ale wszystko jest lepsze, niż ta sytuacja.
-Dzień dobry- do sali wchodzi wysoka szatynka, ubrana na biało z torbą na ramieniu.-Nazywam się Pia Ebeling- uśmiecha się do mnie i podaje mi rękę.
-Amelie Bieler- ściskam jej dłoń.-Przepraszam, ale nie kojarzę pani.
-To zupełnie normalne, że mnie nie znasz- po sali rozlega się jej śmiech.-Zadam ci kilka pytań o to jak się czujesz, co pamiętasz- siada na krześle obok mojego łóżka i szuka czegoś w torbie.
Dobrze by było, gdybym znała na to odpowiedź.
-Zacznijmy od tego jak się czujesz- patrzy na mnie, trzymając na kolanach kartki i długopis.
-Chyba dobrze- uśmiecham się niemrawo.-Z minuty na minutę jest coraz lepiej. Mogę chodzić, chociaż jest trochę ciężko, to chyba normalne. Jak na osobę, która spędziła sześć lat w śpiączce czuję się całkiem dobrze, tak myślę- na chwilę milknę.- Chociaż nie wiem jak powinnam się czuć- dodaję.
-Poczucie humoru ci dopisuje, czyli jest dobrze- notuje coś na kartce.-A jakie jest twoje ostatnie wspomnienie?
-Byłam na urodzinach przyjaciółki w klubie w Tauplitz. Było tam dużo ludzi i nagle ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłam się i tutaj wszystko się urywa. Nie pamiętam twarzy tego człowieka, imienia, czy chociażby głosu.
-A nie rozmawiałaś z nikim obcym wcześniej tamtej nocy?
-Nie, byłam tylko ja, Clara, Lena i Elias.
-Kim są te osoby?- czuję się jak na jakimś śledztwie.
-Clara to moja przyjaciółka, Lena to jej siostra, a Elias to chłopak Clary- ciekawe czy ciągle się spotykają.
Chwila. Jeżeli ja jestem w Innsbrucku, to gdzie jest Clara? To nie jest możliwe, że ona jest w Tauplitz. Przecież za nic w świecie nie wyprowadziłabym się z rodzinnej miejscowości do miasta położonego o blisko trzysta kilometrów dalej! Czy ona też mieszka tutaj? Czy ktoś ją poinformował o tym, że się obudziłam. O tym, że w ogóle jestem w szpitalu?
-Pamiętasz może ile miałaś wtedy lat?
-Siedemnaście?- mówię niepewnie.-Ile lat zapomniałam?
-Około trzy. Nie jest tak źle- czy ta kobieta może przestać się tak ciągle uśmiechać?
Zapomniałam prawdopodobnie najważniejsze trzy lata swojego życia i co słyszę? "Nie jest tak źle". Świetnie. Ciekawe czy gdyby była w takiej sytuacji, w której jestem teraz to czy dalej by się tak uśmiechała...
-Na teraz ode mnie byłoby tyle. Pewnie zanim stąd wyjdziesz się jeszcze zobaczymy- bierze torbę i wychodzi.
Czy tak ciężko zamknąć za sobą drzwi? To tylko sekunda, a dzięki temu ludzie są szczęśliwi. Jak widać dla tej kobiety jest to trudne. Mam ochotę wstać i je zamknąć, ale wolę nie ryzykować i przez kilka minut się męczyć, licząc na to, że rodzice przyjdą szybko.
-Ona musi z nim być!- słyszę głos mojej matki.
-Niby dlaczego?- tym razem ojciec.
Może te otwarte drzwi nie są takie złe, inaczej nie usłyszałabym tej rozmowy.
-Gdyby nie on, nie mielibyśmy pieniędzy na jej leczenie! Nie widzisz, że on zrobi dla niej wszystko? Musi przypomnieć sobie, że go kocha!
Nie, to nie może być moja matka. Nie wierzę w to, że jest zdolna żeby myśleć o Gregorze w ten sposób. Nie taką ją zapamiętałam. Nie zamierzam siedzieć tak bezczynnie i udawać, że nie słyszałam jej słów. Z trudem wstaję z łóżka, opierając się szafkę. Dziękuję za to, że do drzwi są blisko łóżka. Wychodzę na korytarz i staję za rodzicielką próbującą przetłumaczyć ojcu dlaczego nie mogę zostawić Gregora. Na twarzy mężczyzny pojawia się zaskoczenie, ale jednocześnie delikatny uśmiech. Kobieta odwraca się i na mój widok przerywa swój monolog.
-Nie słyszałaś tego, powiedz, że nie- patrzy na mnie i mówi ze łzami w oczach.
Z moich słów pada ciche "wyjdź" i wracam do sali wraz z ojcem, który ma odmienne zdanie, niż matka.
-Po twoim wypadku stała się zupełnie inną osobą- siada na krześle.-Wcześniej naprawdę lubiła Gregora, później zobaczyła w nim maszynę z pieniędzmi i tyle. Powiedział, że zrobi wszystko, że może oddać na twoje leczenie wszystkie pieniądze, a ona to wykorzystała. Powinna pomyśleć o zawodzie aktorki, bo przez tyle lat Gregor nie zorientował się o co jej chodzi.
Nie wierzę. Po prostu nie wierzę. Nie mam ochoty znać tej kobiety.
-Powiedz jej, że nie chcę jej tutaj widzieć- wpatruję się w widok za oknem.-Co z Clarą?-mówię po chwili.
-Clara studiuje tutaj, w Innsbrucku. Często cię odwiedzała. Teraz jest w Tauplitz, mówiła, że pojutrze wraca, ale nie martw się, wie o tym, że wróciłaś do nas- uśmiecha się.-Właśnie, do naszego dawnego domu nie ma co wracać. Sprzedaliśmy go, żeby móc przeprowadzić się tutaj i być przy tobie cały czas, a nie przyjeżdżać raz na tydzień. Teraz mieszkamy w bloku na obrzeżach Innsbrucka.
-I zapewne mama chciała wyciągać pieniądze od Gregora aby opłacić mieszkanie?- nie musi odpowiadać, grymas przypominający uśmiech, który pojawia się na jego twarzy, daje mi odpowiedź.
-Na szczęście odpędziłem od niej ten pomysł. Naprawdę byłby to szczyt wszystkiego, gdyby ten chłopak płacił nam za mieszkanie!
Znowu podziwiam widok rozciągający się za oknem. Delikatnie ośnieżone szczyty Alp i padające na nie promienie słoneczne to chyba najpiękniejszy widok na świecie. Jednak nawet on nie potrafi sprawić, że będę się cieszyć z tego, że się obudziłam. Boję się, co jeszcze przeżyję. To tylko kilka dni, jedna, mała szpitalna sala, a dzieje się tutaj tyle, że brakuje mi słów, by to opisać.
-Miałam jakieś osobne mieszkanie? Przecież wtedy byłam już chyba na studiach.
-Tak, właśnie razem z Clarą je wynajmowałaś. Dlaczego pytasz?
-Nie mam ochoty mieszkać pod jednym dachem z kobietą, którą nazywałam kiedyś mamą. Nie po tym, co się z nią stało. Może i nie rozmawiałam z nią dużo po obudzeniu i opieram się tylko na twoich słowach i fragmencie waszej kłótni, ale nie chcę. Nie mogłabym na nią patrzeć i słuchać jej opinii. Może się zmieni, nie wiem, ale póki co chcę wrócić do mieszkania z Clarą, wiem, że chociaż ona będzie ze mną całkowicie szczera.
-Jesteś pewna swojej decyzji?
-Tak, całkowicie tak. Chyba to mi najbardziej pomoże w odzyskaniu pamięci.
Nie wiem na co się piszę, ale w obecnej sytuacji każda moja decyzja jest kompletnym szaleństwem. Ta opcja jest chyba najbardziej normalna i rozsądna. Przecież będę mieszkać z przyjaciółką, osobą, która była ze mną zawsze szczera. I ze wzajemnością. Nie wrócę do domu, którego nawet domem nazwać nie mogę, bo to nie jest już to samo mieszkanie w Tauplitz, nie to samo podwórko, nie mój pokój. W tym domu nie będzie już mnie. Do tego temat mojej matki też nie zachęca do wprowadzenia się tam.

Powiem Wam, że całkiem mi się podoba ten rozdział i dobrze mi się pisze w takiej narracji. Dość szybko go napisałam, ale nie miałam czasu by go poprawić, bo ten pierwszy tydzień po feriach miałam niesamowicie przepełniony sprawdzianami, jak dobrze, że już się skończył. :D
Do następnego! :*

niedziela, 24 stycznia 2016

0

 Co czułabyś gdybyś obudziła się w pokoju, gdzie wszystko jest białe? Przy dźwięku szpitalnej aparatury? Z kilkunastoma obcymi ludźmi u Twego boku, z których poznajesz tylko rodziców i brata?
Po Twojej prawej stronie siedzi chłopak, który patrzy na Ciebie jak na ósmy cud świata. W jego oczach zauważasz łzy i radość. Nie znasz go, jest obcym człowiekiem, ale możesz domyślić się, że darzył Cię ogromnym uczuciem. "Kim on jest?"- pytasz się w myślach. Patrzysz na niego przez chwilę, marszcząc brwi i starasz przypomnieć sobie kim jest. Próbujesz zabrać rękę, ale jesteś zbyt słaba na ten ruch. Wyszeptujesz nieme "Puść" w jego stronę, co spotyka się ze zdziwionym spojrzeniem. Z jego ust słyszysz "Nie" skierowane do lekarzy, "To nie może być prawda". Wstaje z krzesła, przeciera twarz dłonią i wychodzi, nie odzywając się do zebranych ludzi w pomieszczeniu. Odprowadzasz go wzrokiem do drzwi, wciąż nie wiedząc co się dzieje.
-Czy może mi ktoś wyja- mówisz cicho i urywasz w połowie zdania, nie mając siły na jego dokończenie.
Lekarze szepczą coś do Twoich rodziców, patrzą na siebie i również wychodzą. Zostajesz w sali z jednymi osobami, które pamiętasz. Twoja rodzicielka siada na stołku, na którym chwilę wcześniej znajdował się blondyn. Próbujesz przypomnieć co się stało, a jedyne co masz w głowie to osiemnaste urodziny swojej przyjaciółki i moment, w którym ktoś złapał Cię za rękę do tańca. I w tej chwili Twoje życie się urywa. Nie wiesz gdzie jesteś. Dlaczego tu jesteś. Cisza panująca w sali nie pomaga znaleźć odpowiedzi na te pytania.
Rozglądasz się po sali i na parapecie widzisz Twoje zdjęcie, zrobione w Twoim domu, na którym przytulasz blondyna. Wyglądasz na szczęśliwą. On trzyma w ręku trofeum, ale ciągle nic Ci to nie mówi. Obok stoją zdjęcie z Clarą, czyli wcześniej wspomnianą przyjaciółką, zdjęcie z Felixem, czyli Twoim bratem i zdjęcie z rodzicami. Uświadamiasz sobie, że cała ta wielka sala należy do Ciebie. Zastanawiasz się jakim cudem stać Twoją rodzinę na pobyt tutaj, przecież nigdy nie przelewało się u Was w domu. Czy to ma związek z tym chłopakiem, który stoi teraz za szybą i Ci się przygląda? Posyłasz w jego stronę wymuszony uśmiech, który niechętnie odwzajemnia.
Masz ochotę krzyczeć, ale nie masz siły. Obudziłaś się kilka minut temu, a już masz dość bycia tutaj. Czujesz się jakbyś trafiła do... innego świata? To chyba dobre określenie. Każdy milczy. Każdy przygląda Ci się jakbyś była wybrykiem natury.
-Co się stało?- szepczesz w stronę Lary, Twojej matki. Błądzi wzrokiem gdzieś za oknem. Chwyta Twoją dłoń, ale ciągle nie otrzymujesz od niej odpowiedzi.-Odpowiedz- mówisz nieco głośniej, czego żałujesz po chwili, bo czujesz się jakbyś przebiegła maraton. Jednakże wciąż nic. Słyszysz tylko oddech ojca, dźwięk przekręcanej strony książki, którą czyta Felix i szpitalną aparaturę.- Tato, może ty mi odpowiesz?- zerkasz w stronę mężczyzny.
-Ty mnie pamiętasz?- odpowiada zszokowany po kilkunastu sekundach.
-Tak?-odpowiadasz niepewnie.-Pamiętam wszystko do urodzin Clary, później mam kompletną pustkę- z każdym wypowiedzianym słowem czujesz, że wracają do Ciebie siły.
Rodzice podchodzą do Twojego łóżka i Cię przytulają. "Jak dobrze"- wyszeptują w tym samym czasie.
-Możecie mnie puścić? To trochę boli- mówisz z grymasem na twarzy. Patrzą na Ciebie przepraszającym wzrokiem i odsuwają się.-Wytłumaczcie mi, co się tutaj dzieje i kim jest ten chłopak za szybą- wskazujesz podbródkiem na blondyna, który żywo gestykuluje podczas rozmowy z blondynką, której również nie pamiętasz.
-Miałaś wypadek sześć lat temu- matka przeciera łzy spływające po jej policzku.-A on jest twoim chłopakiem.
Te dwie odpowiedzi szokują Cię. Nie wiesz co powiedzieć i zerkasz co chwilę na swoich rodziców, albo na chłopaka za szybą. Nie wiesz co myśleć. Zamykasz oczy i próbujesz dokładnie przeanalizować te dwa zdania.
Ile lat Twojego życia zostało wymazane? Czy kiedykolwiek sobie przypomnisz, jak żyła dawna Amelie?


Zaczynam z czymś nowym. Zmieniamy kadrę, tym razem nie będzie to o żadnym z Norwegów. Fanką głównego bohatera nie jestem, przyznaję, ale ostatnio coś mnie tchnęło, żeby zacząć o nim pisać i liczę na to, że wyjdzie mi to całkiem dobrze. ;)
 Mam nadzieję, że ze mną będziecie. :D